Okrągły stół antysmogowy. Jak mądrze pozbyć się 120 tysięcy kopciuchów?

Puls Dnia
Biznes Opinie
Okrągły stół antysmogowy
Fot. Mikołaj Kuras dla UMKWKP

- Sądzę, że nie ma w tej sali nikogo, kto by nie chciał, żebyśmy w naszym regionie, Polsce i na świecie oddychali czystym powietrzem. Bo ta dyskusja jest i o naszym życiu, i o tym, co zostawimy naszym dzieciom – mówił w rozpoczynającym debatę „Uchwała antysmogowa – dobro czy zło” przemówieniu kujawsko-pomorski marszałek Piotr Całbecki.

Debata przyciągnęła masę ludzi – samorządowców różnych szczebli, działaczy ekologicznych, przedstawicieli związanych z ochroną środowiska instytucji. Spotkanie – zorganizowane we wtorek (16 stycznia) w toruńskim Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury - odbyło się w specyficznym momencie: dzięki zapisom antysmogowego prawa i najróżniejszym zachętom, udało się zlikwidować w regionie 100 tysięcy nienormatywnych kotłów. Efekt jest - jakość powietrza się poprawia. Wciąż pozostało jednak jeszcze 120 tysięcy do zlikwidowania. Tymczasem według uchwalonej w 2019 roku uchwały antysmogowej Kujawsko-Pomorskiego Sejmiku, po 1 stycznia tego roku nie wolno ich już używać. 


Uchwała jest, termin minął, co dalej?


- Dzisiejsza konferencja to okrągły stół, do którego zaprosiliśmy różne środowiska z całego województwa. Będą one mogły wypowiedzieć się na temat obowiązujące uchwały Sejmiku z 2019 roku, a jej skutkiem jest to, że od pierwszego stycznia tego roku w naszym regionie nie powinno być kotłów grzewczych poniżej trzeciej klasy i pozanormatywnych. W tej sytuacji, stosowania niezgodnie z prawem pieców znajduje się obecnie się przeszło 120 tysięcy rodzin. Taka sytuacja nie jest komfortowa dla nikogo – tłumaczył marszałek  Piotr Całbecki. - Zaczynamy więc dyskusję, jak zmienić ten stan rzeczy. Chcemy wspólnie z ekologami, samorządowcami, z instytucjami, które odpowiadają za ochronę środowiska i jego monitoring, z ekspertami, wspólnie podjąć dyskusję, co dalej z naszą uchwałą. 
 

Marszałek liczy, że efektem tego spotkania będzie zawiązanie się węższej grupy ekologów, samorządowców, naukowców i przedstawicieli urzędu marszałkowskiego, która posiłkując się wnioskami z tej dyskusji, zajmie się kolejnymi działania. Być może będą to konkretne postulaty do parlamentu i instytucji rządowych z propozycjami zmian ustawowych w tym zakresie.  
 

Przypomnijmy, że zakaz używania kopciuchów wraz z nowym rokiem wszedł w życie jednocześnie w 8 polskich województwach. Był pomysł, żeby termin przełożyć w czasie, pozostawiając więcej czasu na wymianę pieców, ale ostatecznie władze województwa z tego rozwiązania zrezygnowały. 
- Wydłużenie terminu nie byłoby oparte o jakiekolwiek dane, na podstawie których moglibyśmy stwierdzić, że rzeczywiście to coś da. Nie mamy żadnego wpływu na to, jak funkcjonuje program  „Czyste powietrze’”. Przypomnę, że Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska, to taki paradoks, nie jedyny zresztą, choć wojewódzkie, są instytucjami rządowymi. Oczekujemy, że strona rządowa określi wreszcie zasady udzielania wsparcia, tak żeby ten problem realnie rozwiązać. Ostatnie miesiące pokazują, że tempo wymiany kotłów zmalało. 


Lepiej jest, ale nie jest jeszcze dobrze
 

Ekspercką dyskusję poprzedziły wystąpienia dotyczące m.in. tego, jak w tej chwili wygląda sytuacja ochrony środowiska w regionie i jakie są zdrowotne konsekwencje zanieczyszczenia. 
- Najbardziej szkodliwe są cząsteczki płyłu PM2,5, które są produktem spalania. Są to cząsteczki od 50 do 70 razy mniejsze od średnicy ludzkiego włosa i bez trudu przenikają do każdego zakamarka naszego ciała. Nie ma takiego narządu w ludzkim organizmie, który by na tym nie ucierpiał – wyjaśniał prof. Janusz Kowalewski, dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy, dodając że zanieczyszczenia tego rodzaju  stymulują m.in. rozwój chorób układu krążenia, czyli najczęstszej przyczyny zgonów. 
 

Kinga Hildebrandt z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska ww Bydgoszczy wskazywała, że generalnie jakość powietrza w województwie poprawia się: linie trendu liczby dni, w których przekroczone zostały normy zanieczyszczenia pyłami zawieszonymi, dwutlenkiem siarki  i dwutlenkiem azotu są w ostatnich latach wyraźnie spadkowe.      
O wiele bardziej niepokojąco wyglądają za to dane opisujące udział źródeł zanieczyszczających środowisko pyłami. W wypadki PM10 w ponad 64 procentach, w wypadku PM2,5 w ponad 83 procentach a wypadku benzapirenu aż w ponad 97 procentach te źródła mają charakter komunalno-bytowy, czyli w wielkim stopniu związane z kopciuchami. 


Wystarczą dwa kopciuchy
 

O tym, jak te kwestie wyglądają w mikroskali jednej tylko miejscowości – Czarnego Błota w gminie Zławieś Wielka, czyli w typowej podmiejskiej sypialni, mówił jej mieszkaniec Rafał Sobczak. – Na sto domów wystarczą dwa, trzy domy z instalacjami kopciuchowymi, by na całym osiedlu znaczącą obniżyć jakoś życia. Mamy czujniki antysmogowe i bywają dni, że normy zanieczyszczenia nie są przekroczone o 10 czy 20 procent, ale o 1000 a nawet 1500 procent.
 

O problemie na poziomie zarówno niedużego miasteczka, jak i całego kraju mówił burmistrz Kowala, Eugeniusz Gołębiewski. – Jako jedyna gmina w województwie wiemy dokładnie, czym nasi mieszkańcy ogrzewają  swe domy, bo 100 procent naszych mieszkańców złożyło  deklaracje o sposobie ogrzewania. Na kwiecień zeszłego roku w tym pięknym mieście, w którym dziś przebywamy, deklaracje złożyło 54 procent, a dla całego województwa to 77 procent. Jak  mamy walczyć z  tym wrogiem, jeśli nie wiemy dokładnie, jak on wygląda i jaka jest skala zagrożenia?
 

Burmistrz Kowala wskazywał też na ograniczenia infrastrukturalne. – Co mamy mówić naszych mieszkańcom, czym mają ogrzewać? Wychodzi na to, że może to być prąd, ale przecież aż 80 procent polskiej sieci średniego napięcia ma 70 lat, ona nawet nie jest w stanie odbierać tej energii, która produkowana jest przez systemy fotowoltaiczne na domach  naszych mieszkańców. 
 

Z kolei o tym, jak ważne jest informowanie mieszkańców o zasadach dotyczących ogrzewania mówił Marcin Łowicki, przewodniczący rady okręgu na toruńskich Wrzosach. – Miasto podjęło bardzo dobrą decyzję o współpracy z Pracownią Zrównoważonego Rozwoju, działali  ekodoradcy, było chodzenie od domu do domu. Nic tak nie działa jak informowanie mieszkańców, czym oddychają albo raczej, czym się trują. 


Do tematu w portalu kujawy-pomorze.info wkrótce wrócimy.