Nie jest dobrze, gdy urzędnik państwowy wprowadza opinię publiczną w błąd. A jest już zupełnie fatalnie, gdy robi to najważniejszy z nich. Niestety, czwartkowe (26 października) oświadczenie prezydenta Andrzeja Dudy jest tego smutnym przykładem.
- Przede wszystkim mamy dziś dwóch poważnych kandydatów do stanowiska premiera – stwierdził Andrzej Duda na początku swego wystąpienia, zaraz po kurtuazyjnych podziękowaniach za udział w powyborczych konsultacjach.
To nieprawda.
Jest tylko jeden poważny kandydat na premiera, który ma zgodne i publicznie zadeklarowane poparcie polityczne przyszłych koalicjantów, jedyny kandydat, który był w stanie przed prezydentem wiarygodnie oświadczyć, że dysponuje większością 248 posłów.
A jeśli tak, to deklaracja drugiego kandydata jest kompletnie niepoważną mrzonką.
Zadziwiający jest przy tam brak konsekwencji i logiki w wypowiedzi prezydenta RP. Z jednej strony o przedstawicielach tzw. zjednoczonej prawicy z Mateuszem Morawieckim na czele mówi tak: „poinformowali mnie także, na wprost zadane pytanie, że zakładają, że będą posiadali większość na sali sejmowej”. Zaraz po tym prezydent skrupulatnie zreferował stanowiska liderów KO, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy, z których wszyscy oświadczyli o poparciu swych stronnictw dla kandydatury Donalda Tuska na premiera.
Jakim cudem zatem prezydent poważnie może traktować stanowisko premiera Morawieckiego, który „zakłada” że będzie miał większość, skoro na własne uszy usłyszał, że sejmowa większość zgodnie stawia na Tuska?
Nowa sytuacja polityczna po przełomowych wyborach z 15 października jest także szansą na nowe otwarcie w ostatnim już etapie drugiej kadencji Andrzeja Dudy i na zmianę jego wizerunku – prezydenta, który w znakomitej większości przypadków żyrował decyzje polityczne PiS, łącznie z tym najgroźniejszymi dla polskiej demokracji. Półtora roku „cohabitation” ze swymi politycznymi przeciwnikami byłyby dobrą okazją dla prezydenta do pokazania, że nie jest niewolnikiem swego politycznego zaplecza i że stać go na konstruktywną współpracę także z odległym od siebie środowiskiem politycznym.
Środowe oświadczenie wskazuje, że Andrzej Duda raczej z tej szansy nie skorzysta. Szkoda.