Bokserskie emocje w ligowym wydaniu. Tu walczą także nasi! NASZ KOMENTARZ

Puls Dnia
Region Raport
Biznes Opinie
#
Fot. 123rf

Wiecie, że mamy w polskim sporcie ligę, w której na najwyższym poziomie jest zespół z Ciechocinka? I jest także zespół z Torunia? Jeśli Wasza odpowiedź jest przecząca, to można to usprawiedliwić, wszak ogólnie mało kto wie, że niedawno reaktywowała się liga boksu. A na jej ostatnim meczu w Toruniu gościem był sam Andrzej Gołota.

 

Powiedzieć, że polskie pięściarstwo ma tradycje piękne, to nie powiedzieć nic. W mało której dyscyplinie osiągali nasi takie sukcesy olimpijskie, zaś Kulej, Drogosz, czy Pietrzykowski byli wręcz narodowymi bohaterami. No ale niestety, tamte złote czasy minęły dawno, tak jak minęła też znacznie nam bliższa era sukcesów naszych zawodowców - niby Adamek, Wach i spółka jeszcze do ringu wchodzą, ale nie jest to poważny i prawdziwy bokserski ring, a jedynie walki freak-fightowe.

I oto w erze dla pięściarstwa trudnej, gdzie światełkiem w tunelu i nadzieją na nową popularność jest właściwie tylko Julia Szeremeta, olimpijska medalistka ubiegłorocznych paryskich igrzysk, znowu zaistniała bokserska liga. Nie jest to w żadnym razie novum, bo liga sztandarową imprezą była przez długie lata, istniejącą od 1927 roku, ale w obecnym tysiącleciu a to upadała, a to powracała, aż wreszcie zdawała się zakończyć swój żywot już bezpowrotnie, by jednak reaktywować się znów i rozgrywać właśnie pierwszy sezon po dłuższej przerwie.

Nasza to liga, bo kluby mamy w niej dwa. Niezmiennie zachwyca mnie wyjątkowo trafna nazwa Potężnie Ciechocinek, która w sposób wyborny łączy w sobie i siłę ciosu, rzecz jasna potężną, i zabytek ciechociński ikoniczny, czyli tężnie oczywiście. Klub drugi to toruński Pomorzanin, którego sekcja pięściarska formalnie odseparowała się wprawdzie od szlachetnego oryginału, co to istnieje od 1935 roku i klubem w Toruniu jest najstarszym ze wszystkich, ale mimo to dzięki swojej nazwie do pomorkowej rodziny oczywiście też należy.  Radzą sobie na razie nasze kluby solidnie, bo na osiem zespołów walczących w Polskiej Lidze Boksu zajmują obecnie miejsca czwarte i piąte, czyli do ścisłej czołówki może i  nieco tracą, ale zarazem pewnie punktują tych, co to za nimi w klasyfikacji się znajdują.

I tylko szkoda, że o lidze jest tak cicho. Zły to ptak, co własne gniazdo kala, więc nie chcę krytykować tu kolegów po fachu z mediów regionalnych i nieregionalnych, ale mimo wszystko o poczynaniach Potężnie i Pomorzanina za wiele poczytać się nie da, a to też na zainteresowanie kibiców przecież się przekłada, rzadko w ogóle zdających sobie sprawę z tego, że nasze kluby w pięściarskiej elicie toczą regularnie kolejne boje. Dobrze więc, że tak głośno zrobiło się chociaż o ostatnim spotkaniu Pomorzanina, który podjął  ligowego lidera z KKB Rushh Kielce.

W ostatni piątek do Torunia przyjechał bowiem na mecz Andrzej Gołota i powiedzieć, że było to wydarzenie duże, to nie powiedzieć nic. Od walk Gołoty minęło rzecz jasna już wiele lat, ale ikoną polskiej wagi ciężkiej niewątpliwie „Andrew” pozostaje i będzie nią już zawsze, nawet jeśli swoich walk o pas mistrzowski finalnie nie wygrał.

Żeby promować bokserską ligę takich wizyt właśnie trzeba, bo nawet jeśli o rozgrywkach dotąd ktoś nie słyszał, to dzięki Gołocie może się nimi zainteresować. Czasy mamy dziś inne niż w latach, gdy Gołota karierę zaczynał i później przez lata kontynuował. Boks z zasady łatwym kawałkiem chleba nie jest, wszak cios trzeba tu przyjąć dosłownie na twarz, ale wśród tych, co chcieli więzi swojej sportowej kariery spleść z walką, był jednak niegdyś wyborem najbardziej naturalnym. Tymczasem dziś dla tych, którzy ligowe boje w boksie zawodowym toczą, szacunek duży się należy, bo kokosów na tym zdecydowanie nie zbiją. A pokusa czekać może, wszak wspomniane freak fighty kuszą dużymi pieniędzmi, niekiedy idącymi w setki tysięcy złotych za walkę. Choć nie każdego i nie za umiejętności sportowe, a za cyrk, pseudoshow i wulgarność. Dobrze więc, że są wciąż tacy, którzy wolą budować karierę klasycznie pięściarską niż iść w inną stronę, łatwiejszą, na skróty, ale chluby zdecydowanie nie przynoszącą.

A w meczu Pomorzanina z KKB Rushh skończyło się na zwycięstwie gospodarzy, którzy poprzez ten sukces zepchnęli rywali ze szczytu ligowej tabeli. Wsparcie Gołoty, wprawdzie tylko z trybun, okazało się więc przydatne.

Zdjęcie ilustracyjne