- Ciało jest naszą wizytówką - mówi Klaudia Ostrowska, trener personalny i właścicielka kameralnego studia treningowego w Toruniu. Wywiad w ramach naszego cyklu o różnych obliczach sektora MŚP

Biznes Ludzie
Biznes Opinie
#
Fot. nadesłane
#

fitKO kameralne studio treningowe głównie dla kobiet, prowadzone przez trenerkę personalną - Klaudię Ostrowską to od dwóch lat prężnie działająca mikro firma, specjalizująca się w zindywidualizowanych treningach dla osób chcących poprawić swoją sylwetkę. Jak tego typu projekty biznesowe sprawdzają się w Toruniu? Postanowiliśmy to zweryfikować bezpośrednio u źródła.

 

Jak powstał pomysł na studio treningu personalnego? 


Większość swojego życia byłam sportsmenką - zarówno zawodowo jak i prywatnie. Od 11 roku życia  wiosłowałam natomiast w toruńskim AZS, przynależałam także do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Ostatecznie ukończyłam studia na poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Ogólnie jest to dość nieszablonowa droga, którą zdecydowała się obrać bowiem od razu - po zakończeniu procesu nauki, postanowiłam pójść „na swoje” i założyć firmę. 


Trener personalny to był kolejny punkt twojego rozwoju.


Zawód trenera jest zawodem nielicencjonowanym – aby go wykonywać nie trzeba mieć formalnych kwalifikacji. 


Nie jest to prawnie sankcjonowane?


Każdy może zostać trenerem personalnym. Osobiście w tym kierunku rozwoju robiłam różne szkolenia, zdobywając przy okazji coraz to większe doświadczenie. Poza tym wspomniany przeze mnie AWF zrobił swoje, mimo że wielu trenerów narzeka na wiedzę tam przekazywaną. Myślę jednak, że jest to niejako test dla osób chcących działać później na poważnie w branży sportowej. 


Czyli sport raczkował w twoim życiu od małego?


Tak, zawsze byłam aktywnym dzieciakiem. Jestem rocznikiem przełomu – dzieci na podwórku i tych spędzających już swój czas wolny przed komputerem. Aktywna chciałam być zawsze i tak to we mnie pozostało aż do dziś.


Mówi się, że każda zmiana zaczyna się od głowy. Na czym według ciebie ona polega w kontekście sportowym?


Sportowcy są w stanie bardzo sfokusować się na danej rzeczy. Tego typu mindset spotyka się również w biznesie. Poświęcamy się w stu procentach pewnej kwestii nawet jeśli ostatecznie nie osiągniemy w niej sukcesu. U osób spoza sportu zawodowego powyższa cecha pojawia się zazwyczaj bardzo rzadko. Osoby chcące poprawić swoją aktywność fizyczną, z reguły decydują się na ten proces, kiedy nie ma już wyjścia – pojawiający się ból, choroba czy definitywny nakaz od lekarza. Zmiana zaczyna się od głowy, bo wynika z lęku. Jednak przede wszystkim trzeba sobie zdać sprawę, że osoba przychodząca do mnie sama jest odpowiedzialna za własny proces „naprawy”. Ja – jako trener - jestem tylko narzędziem do wykorzystania. Osoba trenująca musi sobie z tego zdać sprawę i podjąć walkę albo z niej zrezygnować. 


W takim razie kto łatwiej podchodzi do ćwiczeń z trenerem personalnym: mężczyźni czy kobiety?


To studio jest właściwie głównie nastawione na współpracę z kobietami, ale zdarza mi się także współpracować z mężczyznami. Dużo uwagi poświęcam kobietom i tego chcę się trzymać. Z mężczyznami jest ten problem, że są uparci i zawsze wiedzą najlepiej. Obecnie mam trzech, z którymi potrafię się dogadać i rozumieją, że to, co im tłumaczę ma sens. To kobiety jednak – moim zdaniem – mają zdecydowanie gorzej w życiu. Oprócz pracy muszą także wychowywać dzieci i często w tym wszystkim zapominają o sobie. Moje klientki, po kilku spotkaniach w studiu treningowym, wychodzą stąd nie tylko przygotowane lepiej fizycznie, lecz przede wszystkim mentalnie. Mam jedną podopieczną, która chciała schudnąć, a po czterech miesiącach powiedziała, że zyskała również gigantyczną pewność siebie w stosunku do tego, co miało miejsce wcześniej.

 
Jedni przychodzą, aby schudnąć, inni – nabrać tak zwanej „masy”, a ostatecznie – jak się okazuje, też po to, aby zmienić myślenie o sobie samym.


Wszystko zależy od tego, czego tak naprawdę dana osoba potrzebuje. Nasze ciało jest naszą wizytówką. Każdy chce zmienić w nim coś innego  - niektórzy próbują podrasować swoje ciało, aby wyglądało bardziej muskularnie, inni wręcz odwrotnie – marzą o schudnięciu lub wyrzeźbieniu pośladków. Oczywiście, aby to osiągnąć nie wystarczy przychodzić tylko do mojego studia – wszystko tak jak już mówiliśmy – zaczyna się w głowie. Proces odchudzania jest złożony. Nie polega tylko na przyjściu na trening. Ważna jest też odpowiednia dieta. My – jako trenerzy personalni – możemy to w mniej lub bardziej odpowiedni sposób wytłumaczyć. Dbamy o zdrowie naszych podopiecznych, by byli bardziej pewni siebie oraz wypoczęci.  


Patrząc z twojej perspektywy: jest spory oddźwięk na tego typu projekty biznesowe w Toruniu?


Moim zdaniem Toruń jest bardzo małym miastem nastawionym głównie na ruch turystyczny, a pomimo tego, wydaje się być dobrze rozwiniętym ośrodkiem także dla przedsiębiorców. Podczas studiów mieszkałam w Poznaniu, a jednak zdecydowałam się na powrót do rodzinnego Torunia. To o czymś świadczy. Mój biznes na razie dobrze tu prosperuje. Podobnie zresztą jest u innych przedsiębiorców, z którymi rozmawiam. Oni też nie narzekają. Myślę, że są to pasjonaci i ludzie z sercem, którzy chętnie po prostu żyją w tym mieście.

 

Tworząc firmę, co najbardziej ciebie zirytowało w polskim prawie, aby móc osiągnąć własny sukces?


Jestem dopiero na początku drogi, ale swoją przyszłość planuje jako przedsiębiorca. Nie widzę aż tak wielu przeszkód przy okazji tworzenia firmy. Na początku od państwa otrzymuje się pewne ulgi, ale w dłuższej perspektywie to nic nie daje, ponieważ ostatecznie każdy przedsiębiorca będzie musiał opłacać np. duży ZUS, który wynosi prawie dwa tysiące złotych. Jak patrzę, właśnie na to, co może mnie spotkać w przyszłości, to myślę o innego rodzaju typie prowadzenia firmy. Na szczęście nadal tli się we mnie dawne myślenie ze świata sportu - nie ważne jakie są przeciwności czy okoliczności – ja to na pewno zrobię!