- Najkorzystniej, gdy w filmie Toruń gra Toruń albo Tuchola - Tucholę. Chcemy być regionem filmowym, czyli takim, który nie tylko daje na film, ale przyciąga też ekipy filmowe - mówi Edyta Macieja-Morzuch o Funduszu Filmowym Kujawy Pomorze NASZA ROZMOWA

Region Raport
Biznes Opinie
klaps filmowy
Fot. 123rf
Edyta Macieja-Morzuch

Serial "Ojciec Mateusz" jest najlepszym przykładem, jak film może wypromować miasto. Mimo że większość akcji kręcona jest w Warszawie, to przejazdy rowerem głównego bohatera przez sandomierski rynek spowodowały większą rozpoznawalność tego miasta. Czy miasta nasze regionu mogą stać się takim "drugim Sandomierzem"? W filmach i serialach grały już Toruń czy Ciechocinek. Emocjonalny charakter oddziaływania filmu chce wykorzystać do promocji zarząd województwa i w tym celu powstał Fundusz Filmowy Kujawy Pomorze. By poznać jego plany, spotkaliśmy się z Edytą Macieją-Morzuch, dyrektorką Departamentu Promocji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

 

Ogłoszony został nabór w ramach projektu "Kujawy+Pomorze – promocja potencjału gospodarczego regionu – nabór na produkcje filmowe". Brzmi to bardzo oficjalnie. Proszę powiedzieć, co łączy film, czyli sztukę, z promocją gospodarczą?


Fundusz Filmowy powstał, by wspierać rozwój twórczości i branżę filmową. Założeniem jest, że przyczyni się to do promocji regionu i budowania wizerunku województwa. Ten nabór właśnie, o który pan pyta, jest pierwszym w ramach Funduszu. Aczkolwiek to nie jest tak, że my nie prowadziliśmy działań związanych z kinem wcześniej. W 2022 roku ustanowiliśmy nagrodę filmową im. Poli Negri. To był taki moment, gdy pomyśleliśmy, że trzeba to usystematyzować. Nasz fundusz działa trochę na innych zasadach niż inne, którym zależy, żeby być koproducentem. Od nas zdobycie pieniędzy jest łatwiejsze z jednej strony, bo posługując się środkami unijnymi, nie możemy nawet wejść do koprodukcji. Jak na tym nie zarabiamy, to jesteśmy lepszym partnerem. Z drugiej, trudność polega na tym w porównaniu z poprzednią perspektywą unijną, że mamy za zadanie promocję małych i średnich przedsiębiorstw. To oznacza, że czekamy na oferty, które zawierają propozycję, w jaki sposób mogą te MŚP promować. To nas w pewnym stopniu ogranicza. Jeżeli mówimy o filmie współczesnym, to nie ma problemu, bo jesteśmy w stanie tam lokować wszystko i znaleźć chętnych przedsiębiorców. Gorzej, jeżeli chcielibyśmy się lokować w jakimś projekcie historycznym. Albo takim, który jest na ukończeniu i na etapie postprodukcyjnym, a opłaca nam się zrobić to ze względów wizerunkowych.

 

Czyli są dwie kategorie filmu, które mogą być wspierane?


Tak. Z jednej strony takie, w których jesteśmy w stanie promować produkty przedsiębiorców i region, no i możemy mieć jeszcze jakiś wpływ na scenariusze. Z drugiej, takie filmy, w których nam się opłaca być z powodów promocyjnych, bo są na przykład świetnie reżyserowane, z dobrymi aktorami i posypią się nagrody. Nawet jeżeli nasz wkład byłby tu niewielki, to opłaca się nam znaleźć nawet w końcowych napisach, chociażby żeby wskazać, że taki fundusz u nas powstał.

 

Patrząc na to od strony producenta filmowego, to jego zadaniem jest pomyślenie, co mogłoby być lokowane w jego filmie i znalezienie firmy, która będzie lokowana. Czy dobrze to zrozumiałem?

Zasadniczo tak, ale najlepiej by było, gdyby taki producent, najpierw skontaktował się z nami, byśmy sobie określili, na czym ma polegać promocja tych małych i średnich przedsiębiorców. To będzie wyglądało w taki sposób, że nie dostaje pieniędzy na produkcję filmową, tylko na promocję MŚP w jego filmie. Z przedsiębiorcą także podpisujemy umowę, czyli mamy dwie umowy równoległe. Z producentem oraz z MŚP, z tym ostatnim zawieramy umowę, bo w rezultacie otrzyma wsparcie de minimis.

 

Czy kwoty dotacji są określone?

Wszystko zależy od tego, jakie dostaniemy propozycje. Wiadomo, że najkorzystniejsza jest taka sytuacja, gdy w filmie Toruń gra Toruń albo Tuchola - Tucholę. Nie wszystko jest jednak takie proste. Mówimy tutaj o różnych filmach, do których dostosowujemy indywidualnie naszą ofertę. Musimy być elastyczni. Czasami producenci mówią, że pieniądze są owszem ważne, ale ważna jest także nasza pomoc na miejscu od strony organizacyjnej. Na przykład dzięki naszej znajomości osób i procedur w urzędzie miasta czy gminy możemy pomóc w załatwieniu formalności związanych zamknięciem danej ulicy do produkcji filmowej. To też jest wartość. Rozpoczął się nabór i kiedy producenci się do nas zgłaszają, to orientujmy się, co jest dla nas ciekawe i jak możemy to wesprzeć. W przypadku filmów z bardzo wysokim budżetem zdajemy sobie sprawę, że się w scenariuszu tych filmów nie znajdziemy, ale wiemy, że opłaca się wesprzeć te produkcje ze względu wizerunkowego. Oczywiście większą kwotą wesprzemy film, który w rozgrywa się w regionie i na przykład osiemdziesiąt procent zdjęć jest tu kręconych. W takim przypadku dochodzi jeszcze jeden aspekt. Ekipa pracuje na miejscu, więc jak to się mówi "tutaj śpią, tutaj jedzą". Czyli z jednej strony wspieramy i promujemy przedsiębiorców z regionu, z drugiej akcentujemy to, że chcemy być regionem filmowym. Taki region nie tylko daje na film, ale przyciąga też ekipy filmowe.

 

Czasu pozostało już niewiele, bo pierwszy nabór kończy się 23 sierpnia.

Tak, ale chcę podkreślić, że kolejny nabór planujemy za kilka miesięcy. Wszystko zależy od tego, co pojawi się teraz. Wtedy zdecydujemy, czy ten drugi zrobimy w nieco późniejszym terminie. Jeszcze nie wiemy, ile i jakie pojawią się propozycje, jakiej jakości. To sprawia, że nie wiem, jakie środki będą na nie potrzebne. Może okres wakacyjny spowoduje, że będzie mało propozycji? Albo wręcz odwrotnie, będzie ich tyle, że będziemy starać się o zwiększenie puli finansowania? Oczywiście mówimy tutaj o dobrych filmach, które nas też wypromują.

 

Dobrych, czyli jakich?

Przykładem może być film Sezony, który jeszcze w tym roku wchodzi do kin, a który wspieraliśmy jeszcze w ramach poprzedniego projektu, ale jakby już licząc się z tym, że działamy w ramach Funduszu. Ta produkcja spełnia te warunki, o których mówiłam wcześniej. Reżyseruje Michał Grzybowski, grają Łukasz Simlat, Agnieszka Dulęba-Kasza, Andrzej Grabowski i Andrzej Seweryn. Film w całości kręcony był w Toruniu w Teatrze im. Wilama Horzycy. To jest jakby sytuacja idealna, do której dążymy.

 

Dziękuję za rozmowę!

 

CZYTAJ WIĘCEJ: