Ceny prądu w Polsce. Od lipca wzrośnie stawka za megawatogodzinę. Ile wyniosą rachunki?

Region Raport
#
Fot. 123rf

Rządzący jednak nie zdecydowali się na całkowite uwolnienie cen energii w Polsce. Od lipca bowiem maksymalna stawka za energię elektryczną wyniesie 500 zł za megawatogodzinę. Mimo to ten wzrost (o 88 zł w stosunku do obecnych cen) przełoży się na nasze portfele. Według ekspertów rachunki za prąd będą wyższe o blisko 30 złotych.

 

Przypomnijmy, że wraz z nadejściem 2024 roku, w mediach pojawiały się analizy mówiące o tym, że brak osłon rządowych dla odbiorców energii elektrycznej może zakończyć się podwyżkami cen energii od lipca nawet o 80 procent. Rządząca koalicja utrzymywała, że mrożenie cen energii zakończy się pod koniec czerwca. Ostatecznie porzucono te plany. 

 

O ile większy rachunek za prąd?

Jak poinformował resort klimatu od drugiej połowy 2024 r. będzie obowiązywać maksymalna cena energii elektrycznej dla gospodarstw w wysokości 500 zł za MWh. W stosunku do obowiązujących obecnie stawek – 412 zł netto za MWh (czyli 0,412 zł za kWh) to wzrost o 20 proc. (mowa o odbiorcach, którzy nie przekraczają wyznaczonych limitów).

Taka sytuacja oznacza, że wzrost rachunków za prąd będzie zauważalny, ale nie aż tak bardzo dotkliwy dla odbiorców indywidualnych. - Jeśli założymy, że cena maksymalna będzie naliczana razem z zamrożonymi kosztami dystrybucji, to wystarczy zużywać mniej niż 3000 kWh, aby miesięczna podwyżka była mniejsza niż deklarowane 30 zł. Miesięczny wzrost rachunków dla osób, które zmieszczą się w przyjętych limitach, nie powinien więc przekroczyć 30 zł – wyjaśnia money.pl Łukasz Czekała, prezes Optimal Energy.

 

Wiele niewiadomych

Z ogłoszonego przez rząd projektu ustawy ws. częściowego odmrożenia cen prądu po 30 czerwca niewiele wynika.

 - Mowa w nich przede wszystkim o tym, że Urząd Regulacji Energetyki będzie zmieniał taryfy na energię i gaz, a na jakich poziomach znajdą się te taryfy - tego nie wiadomo - mówi Interi Marcin Luziński, ekonomista Santander BP . - Wiemy, że cena maksymalna dla gospodarstwa domowego wyniesie do 500 zł za 1 MWh. Nasze założenie jest takie, że skoro firmy energetyczne mają dostawać rekompensaty za różnicę między taryfą a ceną maksymalną - o czym też jest mowa w założeniach projektu ustawy - to taryfy będą siłą rzeczy wyższe niż cena maksymalna. Trzeba zarazem podkreślić, że mówimy tutaj tylko o taryfie sprzedażowej, która dotyczy ceny energii, a jest przecież jeszcze taryfa dystrybucyjna - i to, co się z nią stanie, też jest niewiadomą. 

 - Wiemy zatem, że cena sprzedaży energii elektrycznej wzrośnie o 20 proc., w związku z czym średni rachunek pójdzie w górę o 10 proc., bo taryfa sprzedażowa to połowa - a jest jeszcze druga połowa w postaci wspomnianej taryfy dystrybucyjnej. Obecna taryfa URE przewiduje wzrost taryfy dystrybucyjnej w lipcu o 50 proc. Sądzimy, że taryfa dystrybucyjna ostatecznie będzie niższa, ale nie założyłbym się, że w ogóle nie wzrośnie. Skoro rząd mówi, że nie widzi problemów we wzroście ceny sprzedaży, to URE pewnie zaakceptuje też wzrost ceny dystrybucji, choć może nie o 50 proc., a raczej o 20-30 proc. - dodaje ekspert dla portalu Interia.pl

 

Dla kogo niższe rachunki?

W projektach ustaw resortu klimatu pojawił się też zapis o bonie energetycznym. Jego beneficjentami zostaną osoby najuboższe oraz emeryci otrzymają specjalny bon energetyczny w gotówce.

Według projektu ma być on świadczeniem pieniężnym dla gospodarstw domowych, których dochody: nie przekraczają 2500 zł na osobę w gospodarstwie jednoosobowym albo 1700 zł na osobę w gospodarstwie wieloosobowym. Wsparcie ma dotyczyć także tzw. odbiorców wrażliwych, czyli m.in. osób mieszkających samotnie w małych miejscowościach i na wsi, będących w trudnej sytuacji materialnej.